... na polskie kino spogląda Piotr Kurpiewski
Jest wieczór 28. sierpnia 2014 roku. Początek kolejnego roku szkolnego zbliża się nieubłaganie – wszystko rozpocznie się za trzy dni. Za trzy dni poznam moją Nową Klasę, z którą planuję dużo zrobić – przynajmniej tyle, ile udało się zrealizować z Ich Poprzednikami. Nie chcę jednak powtarzać wszystkiego tak samo jak w przypadku Klasy „A”, którą prowadziłem (razem z Iwoną Chojnacką i Januszem Żurawskim) w latach 2011-2014. W każdej nowej sytuacji potrzeba czegoś nowatorskiego. W tym przypadku nowością jest niniejszy cykl tekstów. Chciałbym, żeby wszystkie Osoby z mojej Nowej Klasy od samego początku uczyły się mówić własnym głosem na temat kina, teatru, muzyki, literatury, sztuki, mody i sportu. Jestem WYCHOWAWCĄ i jako pierwszy daję przykład – rozpoczynam szeroko pojętą dyskusję o filmie. Moje teksty poświęcone będą aktualnie ukazującym się polskim filmom i postaram się spoglądać na nowe produkcje okiem krytycznym, niekoniecznie krytykanckim. Niniejszy blog (używając jakże modnego dziś słowa, za którym osobiście nie przepadam) uzupełniać będę w odstępach jednego lub dwóch tygodni, w zależności od pojawiania się w kinach nowych polskich filmów. Chciałbym, aby te przemyślenia stanowiły zaczyn dyskusji – mniej lub bardziej formalnych, zarówno w szkole, jak i poza nią. Będę pisał o polskim kinie z dość prozaicznych przyczyn. Po pierwsze: trochę się znam na naszej rodzimej kinematografii, a po drugie: oglądanie filmów to moja pasja, którą chcę dzielić się z Nową Klasą. Tą pasją dzieliłem się już z Poprzednią Klasą, z którą wspólnie odkryliśmy przyjemność TWORZENIA FILMÓW.
Moja Nowa Klaso: NASZ czas nadszedł. Ja jestem gotowy. A WY?
„Bliżej polskiego filmu”
Odcinek pierwszy: Hardkor disko – hardkor polo (na sopockim molo)…
Pierwszym filmem, o którym chciałem nieco napisać jest Hardkor disko Krzysztofa Skoniecznego. Produkcja miała swoją premierę jeszcze w kwietniu, więc trudno nazwać ten film nowością na naszych ekranach. Traf chciał jednak, że akurat Hardkor disko znalazło się w sierpniowym repertuarze „kina pod chmurką” na sopockim molo i było jedną z niewielu rodzimych aktualnych propozycji filmowych.
Zaraz po seansie trudno mi było zebrać myśli – wydawać by się mogło, że to dobry znak – w końcu zadaniem filmu jest wywołanie w głowie nagłej reakcji łańcuchowej, która bywa określana „intensywnym myśleniem”. Po kilku minutach wiedziałem już jednak, że filmowa układanka zaproponowana przez Krzysztofa Skoniecznego jest jedynie efekciarską wydmuszką, której daleko do miana choćby „dobrze skrojonego filmu”.
Zabrakło tego, co od dekad jest bolączką polskiego kina – dobrego scenariusza. Co prawda scenarzyści (jednym z nich jest reżyser Hardkoru) starali się zaproponować interesującą historię, jednak ostatecznie nie została ona opowiedziana w zrozumiały sposób. Skonieczny posiadł już tajniki sprawnej reżyserii filmowej, co ewidentnie widać na ekranie, szczególnie w scenach inspirowanych innymi dziełami polskiej i światowej kinematografii (odnaleźć można nawiązania do następujących filmów: Lśnienie, Dekalog V, Fargo, Funny Games, Spring Breakers i zapewne przynajmniej jeszcze kilku innych). Nie ustrzegło go to jednak przed mieliznami scenariusza, ponieważ po obejrzeniu hardcore’owego Hardkoru pierwsze pytanie jakie się nasuwa brzmi: o co tu właściwie chodzi? Czy o pokazanie obłędu? A może Skonieczny kreśli mało optymistyczną wizję współczesnego świata, w którym niepodzielnie królują hedonizm, narkotyki i brak jakichkolwiek zasad moralnych? Ostatecznie trudno zgadnąć, co ważnego chciał powiedzieć reżyser.
Pod względem warsztatu filmowego Hardkor disko wypada bardzo dobrze. Film od początku trzyma w napięciu, które jest budowane przy pomocy szeregu niedopowiedzeń. Nieźle wypadają młodzi aktorzy – kojarzony przede wszystkim z roli Magika z Jesteś Bogiem Marcin Kowalczyk (filmowy Marcin) oraz debiutująca na srebrnym ekranie Jaśmina Polak (Ola). Kowalczyk jako psychopatyczny, szukający zemsty desperado jest oszczędny, a przez to bardzo przekonujący. Zupełnym przeciwieństwem Marcina jest Ola – witalna, pełna energii, nie potrafiąca odnaleźć się w życiu zwykła dziewczyna. Pozytywnie można również się wypowiedzieć na temat zdjęć zrealizowanych do Hardkor disko przez Kacpra Fertacza. Sposób kadrowania sprawia, że jako widzowie dostrzegamy emocjonalną pustkę bohaterów. Naprzemiennie stosowane zbliżenia i plany ogólne potęgują poczucie wyobcowania. Interesującym zabiegiem wizualnym było również podzielenie filmu na trzy części: dzień ojca, dzień matki i dzień dziecka. Kolejne partie zapowiada stylizowany na dziecięcą twórczość obrazek. Opisane rozwiązanie to ewidentna przewrotna gra reżysera z widzami.
Podsumowując powyższe rozważania, można stwierdzić, że dobrze zapowiadający się debiut filmowy nie udał się z powodu scenariuszowych mielizn. Miało być Hardkor disko – skończyło się na czymś w rodzaju Hardkor polo. Uważam, że warto jednak poczekać na następny film Krzysztofa Skoniecznego – z pewnością reżyser zaskoczy nas pozytywnie niejeden raz.
W następnym odcinku: relacja z 39. Festiwalu Filmowego w Gdyni.