Miło nam poinformować, że Piotr Kurpiewski zakwalifikował się do finału konkursu „Trzy strony zawodu krytyka”, który odbędzie się podczas czwartej edycji festiwalu Kamera Akcja w Łodzi w maju 2013 roku. Trzej finaliści wygłoszą prelekcje przed wybranymi filmami. Piotr Kurpiewski wprowadzi widzów w problematykę filmu Księstwo w reżyserii Andrzeja Barańskiego. Trzymajmy zatem kciuki za naszego nauczyciela historii.

 

Więcej informacji:

http://kameraakcja.com.pl/konkursy/3-strony-zawodu-krytyka/

Piotr Kurpiewski, rec. Księstwo, reż. Andrzej Barański, 2011.

Sugestywne księstwo współczesnej wsi

Polska wieś od wieków fascynowała twórców i jak dotąd do najważniejszych kulturowych opisów prowincji oraz życia jej mieszkańców należy powieść Chłopi Władysława Reymonta. Świat wykreowany w dziele przez pisarza stanowi do dziś punkt odniesienia dla wszystkich, którzy pragną poznać obyczaje i obrzędy towarzyszące zarówno pracy, jak i świętowaniu na polskiej wsi u schyłku XIX wieku.

Współczesny odbiorca poszukujący opisu prowincji z XXI wieku, powinien sięgnąć po film Księstwo w reżyserii Andrzeja Barańskiego. Ekranowa opowieść została zrealizowana w 2011 roku, a za kanwę scenariusza posłużył twórcy cykl literacki Zbigniewa Masternaka (ur. 1978 w Piórkowie) – Chmurołap, Niech żyje wolność oraz Scyzoryk. Pisarz pozostaje jednym z najciekawszych autorów młodego pokolenia, a jego proza w pełni poświęcona jest tematyce chłopskiej. Z kolei Andrzej Barański (ur. 1941 w Pińczowie) od wielu lat konsekwentnie wykorzystuje w twórczości filmowej prowincję jako naczelny leitmotiv swoich kolejnych obrazów. Reżyser przyznał w jednym z wywiadów, że jego osobistym sukcesem było natrafienie na opowiadania Zbigniewa Masternaka, ponieważ właśnie w tej prozie odnalazł prawdę o współczesnej wsi. Prawda bywa jednak często gorzka – nie inaczej jest w przypadku Księstwa.

Akcja filmurozgrywa się współcześnie, w pierwszej dekadzie XXI wieku. Studiującemu prawo w Lublinie Zbyszkowi Pasternakowi (alter ego Zbigniewa Masternaka) trudno jest odnaleźć się w otaczającym świecie. Poznajemy bohatera w chwili, gdy właśnie nie zdał kolejny raz egzaminu z prawa rzymskiego. Życie chłopaka w mieście przypomina wegetację – mieszka w nędznym pokoiku, nie dojada, dorywcza praca w hurtowni nie podbudowuje skromnego budżetu, toteż zdarza mu się kraść. W gruncie rzeczy sam nie ma żadnych planów na przyszłość. Po nieudanej sesji bohater jedzie na wakacje w rodzinne strony – do świętokrzyskiej wsi. W domu ukrywa przed matką, że ma problemy na uczelni. Próbuje pomagać w skromnym gospodarstwie i na nowo zintegrować się z wiejską społecznością. Znów jednak nie może się odnaleźć – w rodzinnej wsi czuje się obco.

Film Barańskiego w interesujący sposób portretuje współczesną polską prowincję. Pewne uproszczenia, których reżyserowi nie udało się uniknąć, nie wpływają ujemnie na wymowę filmu. Tytułowe księstwo istnieje jedynie w umyśle głównego bohatera i stanowi swoiste idee fixe nieżyjącego ojca Zbyszka, który naiwnie wierzył, że on i jego przodkowie wywodzą się od potężnego księcia Wiślan osiadłego przed wiekami w Krakowie. W dwóch retrospektywnych scenach, stanowiących klamrę kompozycyjną filmu, zobaczyć można siedmioletniego bohatera, który przysłuchuje się rozważaniom wiecznie pijanego ojca. Te dwie sceny wprowadzają widza w tzw. przestrzeń mitu i marzeń. Scena z początku filmu to legenda rodowa o utracie tytułu i majątku książęcego przez przodków ojca uzasadnia niejako wszystkie późniejsze niepowodzenia osobiste. Scena końcowa wprowadza widza w świat legendy regionu związanej z figurą kamiennego pątnika posuwającego się na Święty Krzyż o ziarnko maku tygodniowo. Kiedy pielgrzym dojdzie, ma nastąpić koniec świata. Moment, w którym Zbyszek przywołuje tę scenę rozmowy z ojcem jest jednocześnie niezwykle zaskakującym finałem filmu o symbolicznej wymowie.  Jednak tytułowe księstwo to nie tylko alkoholowe fanaberie rodziciela Zbyszka. Barański pokazuje w swym filmie, że „udzielnym księstwem” pozostaje polska wieś – ze swoim prawem zwyczajowym, obrzędami, autonomicznym wymierzaniem sprawiedliwości czy wreszcie poczuciem wspólnoty. Do niej właśnie (nazwy wsi nie poznajemy) wraca po dłuższym czasie główny bohater i w tym momencie zaczyna się jego dramat polegający na swoistej alienacji i rozdwojeniu. Zbyszek nie zdążył przystosować się do miejskiego świata, a jednocześnie odizolował się w znacznym stopniu od swoich korzeni. Mieszkańcy wsi traktują go nieufnie – już nie jak „swojaka”. Jest to szczególnie widoczne w jednej ze scen, gdy chłopak idzie przez wieś, a siedzący przy drodze sąsiedzi szydzą z niego. Wytykają mu brak umiejętności w zakresie prac gospodarskich i bardzo mocno akcentują, że Zbyszek zostawił matkę, która dla niego pracuje w polu ponad swoje siły. Bohater nazywany jest przez innych kpiąco „księciem”, „księciuniem” lub „Maradoną”. Pierwszy przydomek odnosi się do idei, którą zaszczepił w chłopaku jego ojciec – człowiek żyjący marzeniami o lepszym świecie i nierozumiany przez wiejski ogół, szukający w alkoholu ucieczki od codzienności. Polskim „Maradoną” natomiast Zbyszek chciał zostać – z powodzeniem trenował piłkę nożną, aż do czasu, gdy zauważony i wybrany przez trenera Korony Kielce, został brutalnie sfaulowany na boisku przez kolegę z drużyny i nabawił się poważnej kontuzji. Jego marzenie, aby osiągnąć harmonię umysłu i ciała legło w gruzach, tym bardziej, że studia prawnicze w Lublinie okazały się ponad jego siły. Profesor prawa rzymskiego uznał, że nadaje się on tylko do pługa. Również w sferach uczuciowych bohater ponosi same porażki, byłe dziewczyny wybierają innych lub wyjeżdżają z kraju, a tej jedynej nie może spotkać. Zbyszek podejmuje wiele wysiłków, by wejść w życie wsi, próbuje pracować w tartaku, wspólnie z kolegami jedzie bić się z łostowiakami, bawi się na wiejskim weselu, występuje w roli arbitra starego człowieka wypędzonego z domu itd. Z perspektywy bohatera widz ogląda wiejską rzeczywistość – blokadę drogi, wesele z nieodłącznym disco polo, morzem wódki i tanim winem. Może wsłuchać się w słowa kultowych dla tego nurtu utworów: Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina, Majteczki w kropeczki, dowiedzieć się, kto jest winien za zło i biedę –„Żydy, pedały, księże”. W Księstwie kilkakrotnie pojawia się motyw ataku całej (lub prawie całej) społeczności wiejskiej na wybraną „ofiarę”. Tak jest w przypadku Ubeka (Edward Kusztel), który niemalże ginie w wyniku linczu po tym, jak mieszkańcy wsi oskarżają go o ścięcie drzewa, gdzie rzekomo zauważono wizerunek Matki Boskiej. Podobnie dzieje się w scenie zabierania psów Jehówce (Dorota Piasecka) – kobiecie o wyglądzie lokalnej wiedźmy, która jako jedyna walczyła z absurdalną decyzją służb weterynaryjnych. Scena uśmiercania w majestacie prawa wszystkich wiejskich psów należy do mocniejszych i jednocześnie najbardziej drastycznych filmu Barańskiego.

Galeria ekranowych postaci jest bogata i niezwykle barwna (warto zaznaczyć, że Księstwo zrealizowano na czarno-białej taśmie, o czym dalej). Poza głównym bohaterem (świetna rola mało znanego Rafała Zawieruchy) i wspomnianymi wyżej Ubekiem i Jehówką, warto zwrócić uwagę na Suchego (Jan Wojtyński) czy Szefa (Grzegorz Gromek). Obaj są przedstawicielami młodego pokolenia, a ich system wartości sprowadza się do zaspokojenia przede wszystkim podstawowych biologicznych potrzeb, imponuje im siła fizyczna, jeśli działają – to tylko w silnej grupie. Należy zaznaczyć, że dobór aktorów jest istotnym atutem ekranowej opowieści – Barański powierzył większość ról osobom, które dopiero stawiają pierwsze kroki w polskim przemyśle filmowym. Poszczególni odtwórcy o plebejskiej urodzie, grają niezwykle autentycznie, wręcz można odnieść wrażenie, iż mamy do czynienia z naturszczykami, a nie zawodowcami. Sam reżyser w jednym z wywiadów udzielonych przed rozpoczęciem pracy nad Księstwem podkreślał, że zależy mu na zawodowych aktorach wywodzących się ze wsi, którzy mieli do czynienia z gwarą i nie mają problemu w posługiwaniu się nią na planie. Według twórcy – tylko w ten sposób można oddać autentyzm postaci. Gdy popatrzy się na gotowy film – trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie fragmenty z udziałem Piaseckiej, Gromka czy Wojtyńskiego zostały mistrzowsko zrealizowane przez reżysera. A przecież Barański łatwo mógł popaść w karykaturalny ton.

Księstwo zatrzymuje specyficzny czas, a diagnoza, którą stawia, nie napawa optymizmem. Mieszkańcy polskiej prowincji przepełnieni są wieloma wadami – brakiem tolerancji, zabobonną religijnością i nadmiernie konserwatywnym podejściem do zmian, potrafią się zjednoczyć tylko po to, by zadać ból innym, słabym, odmieńcom. Stąd też tłumaczyć można wybór przez reżysera czarno-białej taśmy – w wykreowanym świecie przeważają pesymistyczne akcenty. Film utrwala pewien istotny obraz dzisiejszej wsi i nawet jeśli niektóre sceny wypadają w przerysowany sposób, to z ekranu emanuje duży ładunek prawdy. Niewątpliwie jest to prawda bolesna ukazująca zderzenie marzeń z rzeczywistością. Pokazuje ponadto jednostkę na tle zbiorowości oraz stosunek ogółu do odmienności, inności.  Z pewnością znajdą się przeciwnicy takiej wizji, ale pomimo tego do dzieła Barańskiego będzie się wracać – bo reżyser zatrzymał niewielki wycinek czasu. Czasu, który już niebawem stanie się odległą, fascynującą historią.