Sąd nad nauczycielami

Aleksandra Pezda 2012-06-20, ostatnia aktualizacja 2012-06-19 22:22:32.0

Czy nauczyciele pracują za mało, a zarabiają za dużo? Czy szkoły będą lepsze dopiero, kiedy staną się prywatne? Samorządy chcą się pozbyć Karty nauczyciela, wtóruje im prof. Leszek Balcerowicz, a nauczyciele się bronią.

Karta nauczyciela - ustawa, która w 1982 r. określiła prawa i obowiązki polskich nauczycieli oraz zagwarantowała im niemałą garść przywilejów - bije w ostatnich dniach rekordy popularności. Nie ma chyba bardziej gorącego tematu, poza mistrzostwami EURO 2012. Wróciła nagle dyskusja o zarobkach i czasie pracy nauczycieli, odżyła w społeczeństwie zazdrość o wakacje.

Balcerowicz: Szkoły powinny być prywatne

Burzę rozpętał prof. Leszek Balcerowicz, były minister finansów i były prezes Narodowego Banku Polskiego. "Karta nauczyciela jest jaskrawym przykładem przywileju jednej grupy zawodowej, który nie daje żadnych korzyści tym, dla których system edukacji został stworzony, czyli uczniom i rodzicom" - powiedział prof. Leszek Balcerowicz, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" 11 czerwca.

Nauczycieli nazwał "grupą roszczeniową". Uznał, że za mało pracują, że czas ich pracy przy tablicy "jest chyba najkrótszy na świecie" (nauczyciele pracują przy tablicy 18 godz., z reszty 40-godzinnego tygodnia pracy nikt ich nie rozlicza). Jego zdaniem potrzebna jest w edukacji konkurencja - czyli prywatyzacja. Zaproponował więc outsourcing usług edukacyjnych, jak w przypadku ochrony zdrowia.

Samorządy: Plan Balcerowicza dobry dla oświaty

To pomysł, który samorządy próbują wcielić w życie już od kilku lat. Na przykład gmina Jarocin sprywatyzowała - to znaczy oddała w zarząd stowarzyszeniom - połowę swoich wiejskich szkół. Żeby oszczędzić, ale też - żeby małe szkoły ratować, bo na ich utrzymanie gminy nie było stać.

Samorządy nie lubią Karty nauczyciela bo sztywne nauczycielskie pensje coraz bardziej cisną ich budżety. A ich wysokość wyznacza co roku MEN. Tymczasem w ciągu pięciu lat o prawie milion zmalała liczba uczniów, a liczba nauczycieli jest ciągle na tym samym poziomie! Na przeszkodzie stoi jedna Karta nauczyciela, która gwarantuje, że nauczyciel na etacie nie może prowadzić więcej, niż 18 lekcji w tygodniu. To dlatego zatrudnienie w szkołach nie maleje, mimo coraz mniejszej liczby uczniów. Samorządy więc próbują Kartę obejść. Na naszych oczach, w całym kraju trwa podziemna reforma edukacji . Samorządy przeprowadzają ją w imię oszczędności i na własną rękę.

Marzą, żeby części belfrów dorzucić nieco pracy, tak żeby część musiała pożegnać się z zawodem.

Huelle: Pan się uwziął na nauczycieli!

Plan Balcerowicza dla oświaty nie wszystkim się jednak podoba. - Uwziął się pan na nauczycieli! - odparował profesorowi pisarz Paweł Huelle , który niegdyś sam był nauczycielem. W emocjonalnym liście otwartym Huelle wyrzucał byłemu wicepremierowi: "Czy zdaje Pan sobie sprawę, że przeciętna polska nauczycielka - bardzo ciężko pracująca, po wielu latach pracy, staży, szkoleń - dostaje na rękę maksymalnie dwa tysiące czterysta złotych? I nie jest Panu za to wstyd? Bo mnie - jest wstyd".

Kto za, a kto przeciw

Gazetę zasypały listy - piszą nauczyciele, mężowie nauczycielek, uczniowie, dyrektorzy, rodzice. Czytelnicy natychmiast podzielili się na dwie grupy - Karta, czyli nauczycielskie przywileje stał się linią demarkacyjną obozów "za" i "przeciw". Seweryn Szatkowski, dyrektor popularnego Gimnazjum i Liceum im. Reytana w Warszawie pisze: "Moje wrażenia po przeczytaniu wypowiedzi prof. Balcerowicza były zupełnie inne. Ja po prostu bardzo się ucieszyłem, że nareszcie ktoś mówi głośno i wyraźnie o tym, co w oświacie należy zrobić już od dawna". "Nie ma racji Paweł Huelle. Wiem, bo moja żona jest nauczycielką - pisze inny czytelnik. A czytelniczka udowadnia, że Karta przeszkadza tym, którzy się na edukacji nie znają, bo: "Nauczyciele są różni, podobnie jak lekarze czy dziennikarze. Ale szkolnictwo publiczne jest najważniejsze. W interesie uczniów, nas - nauczycieli, i przyszłości".

Związkowcy: To nagonka na nauczycieli

Planu Balcerowicza nie akceptują oczywiście związki zawodowe.

- To nagonka na nauczycieli. Za brak pieniędzy w oświacie nie odpowiada Karta nauczyciela - mówi wiceprezes ZNP Krzysztof Baszczyński.

Oba oświatowe związki - ZNP i Solidarność będą Karty bronić. To układ zbiorowy całej branży, który właściwie wyznacza zadania związków na wiele lat. Ale też gwarantuje nauczycielom stabilność zatrudnienia. Oświata nie może być sprywatyzowana, musi być zadaniem rządu bo tylko w ten sposób zapewnimy równy do niej dostęp wszystkim dzieciom, niezależnie od sytuacji materialnej. Według ZNP, państwo usiłuje się ciężaru oświaty pozbyć i przerzucić jej utrzymanie na nauczycieli.

Szkoda uczniów, bo płacą za korepetycje

Publicystka "Gazety" Agata Nowakowska staje po stronie Balcerowicza, atakuje z kolei Pawła Huellego: "Uwziął się pan na uczniów"

- pisze. I dowodzi, że na 18-godzinnym nauczycielskim pensum tracą uczniowie. Zwłaszcza ci z rodzin ubogich, bo nie stać ich na korepetycje, a nauczyciele nie mają czasu na dodatkową z nimi pracę w szkole. " W całej Europie nauczyciele pewnie pracują w domu, co nie przeszkadza im spędzać znacznie więcej czasu przy tablicy niż nauczycielom w Polsce" - pisze.

Dość tego szczucia!

Za nauczycielami ujmuje się Jacek Żakowski. W odpowiedzi pisze komentarz, w którym wytyka nam, jako narodową wadę, skłonność napuszczania jednych grup na drugie: "Na co dzień szczują jednych z nas na drugich. Rolników na górników. Pacjentów na lekarzy. Młodych na emerytów. Podatników na urzędników. Pasażerów na taksówkarzy albo kolejarzy. Klientów na bankowców. Biznes na związkowców. Lokatorów na kamieniczników. Oraz vice versa". Dla wyjaśnienia: według Żakowskiego prof. Balcerowicz szczuje, Huelle nie, bo "broni pracujących w okropnych warunkach i otrzymujących wstydliwe pensyjki nauczycieli".

MEN: siadamy do zmian w Karcie

Dotąd minister edukacji Krystyna Szumilas powtarzała, że MEN nad żadnymi zmianami w Karcie nie pracuje.

Rząd już raz tego próbował - w 2007 r. minister edukacji Katarzyna Hall tylko wspomniała, że chciałaby Kartę zmienić, a nauczyciele wyszli na ulice. Ponad 650 tys. wyborców to poważna siła, stąd ostrożność rządu. Premier Donald Tusk obiecał związkowcom, że bez ich nich nie ruszy ich przywilejów. Ale w lutym br. powiedział, że będzie o Karcie "gorąca dyskusja", bo samorządy zgłosiły taką potrzebę orazwłasne propozycje. Rząd odesłał ich jednak do Sejmu, a tam w Komisji Samorządu Terytorialnego miały się toczyć po cichu negocjacje. Po cichu i bez udziału rządu nie udało się, bo sprawą karty nauczyciela -okazuje się - zainteresowani są wszyscy.

Podczas debaty ''Komu przeszkadza Karta nauczyciela?''w Gazecie wiceminister edukacji Maciej Jakubowski mówi: - Zapraszam do rozmów o zmianach w Karcie samorządy i związki zawodowe.

Jakie mamy fakty?

Jak naprawdę pracują polscy nauczyciele? Czy wychodzą ze szkoły w południe i zajmują się już tylko wypoczynkiem? Czy naprawdę - jak powiedział kilka dni temu w wywiadzie prof. Leszek Balcerowicz - ''czas pracy polskich nauczycieli przy tablicy jest chyba najkrótszy na świecie''?

Karta nauczyciela dzieli pracę nauczycieli sztywno na dwie części: tę ''przy tablicy'', czyli prowadzenie lekcji (tzw. pensum), i tę przez nikogo niekontrolowaną - sprawdzanie prac, przygotowanie do zajęć, samokształcenie. Drugą część swojej pracy nauczyciele zwykli wykonywać w domu. Jedni sumiennie, inni nie, jak to ludzie. Pierwszą przyjęli jako jedyny warunek zatrudnienia: ''Mam etat? To znaczy nie więcej niż 18 godz. w szkole, a od reszty pracodawcy wara!''. Dziś już nikt nie pamięta, czemu przy tablicy ma być 18 godz., a nie więcej albo mniej, ale każdą próbę przekroczenia tej granicy nauczyciele odbierają jako zamach na ich wolność i honor.

Tylko że nauczyciele rzadko pracują tylko na pełnym etacie. Średnio mają po 2,5 godz. w tygodniu godzin nadliczbowych, jeśli dołożyć do tego dwie godziny, które rząd im dorzucił na zajęcia wyrównawcze, wyjdzie 22,5 godz.

Ile zarabiają? Przykład: Wojtek, informatyk w Warszawie, także po kilkunastu latach pracy nie może sobie pozwolić na goły etat. Z półtora etatu w jednej szkole i ćwiartki w drugiej wyciąga miesięcznie 3,4 tys. zł.

Jak więc bronić 18 godz. pensum, skoro mało który nauczyciel tak pracuje?

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl - http://wyborcza.pl/0,0.html © Agora SA

http://wyborcza.pl/1,75478,11973263,Sad_nad_nauczycielami.html