Klasa A 2011-2014
Znamy go wszyscy. Jedni ze szkolnej lektury, inni z filmów, jeszcze inni z teatralnych realizacji. "Hamlet", obok "Romea i Julii" i "Makbeta" od wieków uważany jest za arcydzieło literatury i jeden z najważniejszych tekstów Williama Szekspira. Nic więc dziwnego, że właśnie "Hamlet" był głównym bohaterem 448. rocznicy urodzin najsłynniejszego dramatopisarza w dziejach.
Happening Pierwszy Zjazd Hamletów Polskich to pierwsza część obchodów 448. rocznicy urodzin Williama Szekspira, którą od początku swojego istnienia kultywuje Fundacja Theatrum Gendanense, a po powołaniu instytucji, także Gdański Teatr Szekspirowski. Happening powstał z inspiracji i pod opieką artystyczną Andrzeja Wajdy, który ze względu na stan zdrowia nie mógł osobiście przybyć do Gdańska.
Młodsza część publiczności ustawiała się w długich kolejkach po autografy, by otrzymać podpis aktorów, gdy tylko kończyli wygłaszać swoje monologi. Długie kolejki fanów ustawiały się po podpis m.in. Mirosława Baki, czy Radosława Krzyżowskiego.
W warunkach ulicznego zgiełku, w kilkuminutowym występie trudno o wybitne kreacje. Największą publiczność przyciągali Ci, którzy dysponując mocnym głosem byli najlepiej słyszalni - oprócz wspomnianych Baki i Krzyżowskiego to Maciej Tomaszewski, Krzysztof Gordon, albo zaskakiwali publiczność, jak obecność intrygującej w tym gronie, ale bardzo przekonującej jako "Hamletka" Pauliny Chruściel. Nietypowy, bo pantomimiczny występ zaprezentował aktor i mim z Wrocławia Marek Oleksy. Monolog z czaszką Yoricka wygłosił świetny aktor teatralny Krzysztof Zawadzki.
- Szczegóły
- Żurawski Janusz
- Utworzono: 29 kwiecień 2012
11 i 18 kwietnia uczestniczyliśmy w warsztatach teatralnych, które przygotowała dla nas p. Anna Zalewska-Uberman z Teatru Miejskiego w Gdyni.
- Szczegóły
- Żurawski Janusz
- Utworzono: 20 kwiecień 2012
Karteczki z wycieczki
Najbardziej podobały mi się podchody, ponieważ byłam liderem grupy wygranej. Chociaż nasza drużyna zrobiła kilka niedozwolonych rzeczy to i tak przyznano nam większą liczbę punktów. Oczywiście zdarzały się jakieś niedomówienia, szczególnie w nocy.
Hanna Kierszka
Na koniec dnia „cały nasz pokój” opowiadał sobie żarty i myślałyśmy o przyszłości… co będzie za czterdzieści lat…
Natalia Kolka
Zabawa w podchody zjednała wszystkich, ponieważ trzeba było współpracować. Pozytywnie zdziwiło mnie, że podczas tej gry nikt się nie kłócił. Musieliśmy słuchać siebie nawzajem, bo inaczej nasza drużyna nie byłaby zgrana.
Wieczorem odbywało się karaoke. Nawet osoby, które nie umiały śpiewać albo się wstydziły, brały w nim udział. Uważam, że nie potrafię śpiewać, ale przecież najważniejsza jest zabawa.
Ewelina Miącz
W czasie, gdy mogliśmy robić co chcemy, prostowałyśmy, ale również kręciłyśmy sobie włosy. W Dzień Kobiet (…) koledzy przygotowali dla nas wierszyk i życzenia. Każda dziewczyna dostała czekoladę i breloczek, który ma nam przynieść szczęście i miłość.
Alina Urbańska
Razem z naszym wychowawcą udało nam się pogodzić, oczywiście nie było to łatwe. Wszyscy powiedzieli co im „leży na sercu”. Emocjom towarzyszył też płacz, więc po wszystkim byliśmy zasmarkani, ale szczęśliwi.
Aleksandra Rynkowska
Rozśmieszyła mnie sytuacja, gdy pani Chojnacka robiła kanapki z dżemem. Momentalnie powstała długa kolejka chętnych. Całość wyglądała jak bar z głębokiego PRL-u. Zapamiętałem również partię pewnej gry planszowej. Do tej partii bardzo pasowałby cytat z filmu Wielki Szu: „Ja oszukiwałem, Ty oszukiwałeś, wygrał najlepszy”. No i oczywiście Dzida…
Jednak i tak najlepiej zapadającą w pamięć zagadką, ciągnącą się przez cały tydzień, był słynny Kejran. Dopiero w ostatnią środę, na godzinie wychowawczej p. Kurpiewski pokazał Kejrana w pełnej krasie.
Michał Pejasz
Po tym jak wszyscy przygotowaliśmy swoje łóżka i „ogarnęliśmy” się po podróży, nie wiadomo dlaczego, kiedy ani z jakich przyczyn, rozpoczęła się bitwa na poduszki. W następnych dniach została uznana za IV Wojnę Punicką. Bawiliśmy się tak świetnie, że zakończyła się ona wizytą pana w naszym pokoju. Otrzymaliśmy całkowity zakaz rzucania się poduszkami oraz zakaz prowadzenia jakichkolwiek działań militarnych i zakaz zbrojenia się. Mimo to co jakiś czas odbywały się u nas mniejsze bitewki, pojedynki na dzidy, walki gladiatorów oraz wojny kwiatowe.
Dwa razy w naszym pokoju została zorganizowana dyskoteka, którą ktoś z nas nazwał „Mudżyn Party” i tak już zostało. W pierwszej kolejności Patryk gasił światło, następnie Michał siadał na krawędzi swojego łóżka i świecił na nas z góry swoją magiczną lampą (pochodziła prawdopodobnie z „Narni”). Wszyscy skakaliśmy po łóżkach i biegaliśmy, zachowywaliśmy się jak dzieci Zulu. Czasem na tę zabawę przychodziły do nas dziewczyny z drugiego pokoju. Zabawa była świetna.
Maciej Franciszczak
Gdy skończył się film, zrobiłyśmy się głodne.
Emilia Rumpca
Podczas przerwy poobiedniej nabrałyśmy ochoty na tańce. Niestety, nie mogłyśmy znaleźć odpowiedniego podkładu więc razem z Roksaną zaczęłyśmy tańczyć bez muzyki, a Marta – jak jej się wydawało – nagrywała nas aparatem.
Klaudia Pedynkowska
Spacerowaliśmy radośnie po pięknym lesie. Mijaliśmy dużo ciekawych miejsc, np. mościk nad jeziorem, na którym zrobiliśmy przystanek, aby zagrać w „misie patysie”.
Agata Pieńkowska
Również zapamiętałem wojnę na krzesła z kolegami z pokoju. Bitwa ta była krótka, lecz emocjonująca.
Patryk Dembski
Aktualnemu domowi bobrów mogliśmy, niestety, przyglądać się przez lornetkę z przeciwnej strony jeziora, by nie zakłócać im pobytu.
Marta Kroczak
Wieczorem cała klasa zebrała się w stołówce. Każdy z nas miał powiedzieć, co się nam nie podoba. Gdy kilka dziewczyn się wypowiedziało, rozpoczął się „masowy płacz”. Jednakże chłopcy byli twardzi. Chipsy i czekolada były połączone i tworzyły „mieszankę wybuchową” razem z pepsi (…). Jednak i tak uważam, że było wspaniale.
Roksana Zadrożna
Wieczorem mieliśmy karaoke, było fajnie, ale już zasypiałam na siedząco. Pan zatrzymał nas po kolacji na rozmowę, co nam się nie podoba w klasie, to było okropne! Każdy płakał! Po tym wydarzeniu pan zrobił nam Dzień Dziecka, to wszystkim ulżyło.
Wyjazd! Szkoda, było ekstra! Powiedzieliśmy panu, że chcemy przyjechać do „Zielonej Szkoły” jeszcze raz. Chciało mi się płakać, jak wyjeżdżaliśmy autokarem. Zapamiętam wspaniałe lekcje w terenie oraz kotka Kluska (nazywa się Harry, ale ja go nazwałam Klusek).
Angelika Majchrzak
- Szczegóły
- Żurawski Janusz
- Utworzono: 12 marzec 2012
Oglądając najnowszy spektakl Teatru Miejskiego w Gdyni - jednoaktówkę Woody'ego Allena "Bóg" w reżyserii i scenografii Grzegorza Kempinsky'ego mamy wrażenie, że znaleźliśmy się w absurdalnym, chaotycznym, pełnym niespodzianek, szalonym świecie, który mógł stworzyć tylko Woody Allen. Reżyser zaskakuje nas różnorodnymi konwencjami, specyficznym poczuciem humoru a przede wszystkim licznymi odwołaniami do historii literatury, filozofii, kultury, stanowiącymi klucz do zrozumienia dramatu.
Im wyższy poziom inteligencji – tym zabawa przedniejsza.
Nie działa tylko na umarłych.
(fot. P. Manasterski)
Moim zdaniem spektakl był bardzo zabawny. Jednakże zaczął się nieciekawie. Jeden z głównych bohaterów usiadł na krześle przed kurtyną i… wzdychał. Później przedstawienie się „rozkręciło”. Główni bohaterowie rozmyślali nad końcem ich sztuki, gdyż „Bóg” to przedstawienie w stylu „sztuka w sztuce”. Uznano, że wszyscy zgromadzeni na sali są fikcją. Można powiedzieć, że widownia też grała w spektaklu, ponieważ niektórzy artyści siedzieli obok nas. Co chwilę na scenę wchodzili nowi ludzie. Pojawił się także strażnik miejski, który rozbawiał widzów swoją ułomnością. Cały czas się śmiałam z dialogów, sytuacji scenicznych i gry aktorów. Bardzo zabawne były rozmowy Greka ze wszystkimi bohaterami. Jednym z nich był Zeus, który przeleciał nad widownią przyczepiony do liny „zjeżdżalni”. Później pojawili się Amerykanie, którzy przynieśli list skierowany do cesarza. Było w nim napisane jedno słowo: „TAK”. Gdy Grek przyniósł cesarzowi przesyłkę, bardzo się bał, gdyż gdyby wiadomość była zła, by go zabito. Pytanie cesarza było następujące: „Czy istnieje Bóg?”. Nasz bohater myślał, że wiadomość jest dobra, lecz mylił się. Okazało się, że odpowiedź na pytanie była zła, ponieważ skoro Bóg istnieje, to ukarze cesarza za wszystkie zbrodnie, których dokonał. Skazano za to Greka na ścięcie mieczem. Miał to zrobić sam, we własnej osobie cesarz. Bohater błagał Zeusa o zjawienie się, więc trochę zwlekano ze śmiercią. Gdy bóg bogów miał „przybyć” na ziemię, przez przypadek powiesił się. Aktorka, grająca studentkę medycyny stwierdziła, że nie żyje. Po chwili miał umrzeć Grek, lecz wyrwał miecz cesarzowi i zamordował wszystkich na scenie. Jednak po chwili Zeus wstał, ponieważ uznał, że skoro można zmieniać scenariusz, to on chce ożyć i pójść z kumplami na piwo. Wszyscy tak stwierdzili i zeszli ze sceny. Przedstawienie zostało zrujnowane. Nie było końca sztuki. Później scena powtarzała się i w końcu skończyła się… brakiem końca.
Uważam, że spektakl był dynamiczny, zabawny, dający także wiele do myślenia i niczego w nim nie brakowało. Chciałabym kiedyś znów obejrzeć jakieś przedstawienie autorstwa Woody’ego Allena, gdyż tekst był bardzo zabawny. Podobało mi się to, że aktorzy prowadzili dialog z widownią także, do tego stopnia, że sama chciałam wejść na scenę! Spektakl na pewno jest warty polecenia jako dobra rozrywka na smutne wieczory.
Roksana Zadrożna, kl. 1a
- Szczegóły
- Żurawski Janusz
- Utworzono: 30 marzec 2012
Pierwsze dni marca spędziliśmy w Zielonej Szkole w Schodnie. Specjalnie dla nas został przygotowany bogaty plan pobytu, wypełniony bardzo ciekawymi zajęciami i warsztatami edukacyjnymi.
Uczestniczyliśmy w warsztatach z edukacji ekologicznej: Szlakiem bobra europejskiego, Drzewa i krzewy Polski, Już lubię nietoperze, Różnorodność świata owadów.
Bardzo interesujące były zajęcia nad jeziorem Schodno, podczas których wykładaliśmy w trzcinach kosze wiklinowe dla ptactwa wodnego. Podpisaliśmy się pod petycją Kaczki dla dzieci, nie dla myśliwych o skreślenie z listy tzw. gatunków łownych kaczek: krzyżówki, głowienki, cyraneczki, czernicy.
Nadmiaru energii staraliśmy się pozbyć, wędrując ścieżką przyrodniczą Wokół jeziora Schodno (ok. 8 km), a także podczas marszu na orientację w obcym terenie, z wykorzystaniem mapy, kompasu i GPS-u. Braliśmy udział w podchodach z zadaniami o tematyce przyrodniczej.
Zapoznaliśmy się z procesem przygotowywania ciasta, formowania i pieczenia chleba i bułek w tradycyjnym piecu chlebowym.
Nasza aktywność w zajęciach była skrupulatnie odnotowywana przez prowadzących i na zakończenie najlepsi otrzymali upominki.
Ponieważ w czasie naszego pobytu przypadał Dzień Kobiet - męska część klasy przygotowała dla dziewcząt symboliczne upominki, a Marcin ułożył stosowny wiersz:
Tak się złożyło, że razu pewnego
1a pojechała do lasu ciemnego
Tam też chłopaki no i dziewczyny
Uczyli się jak odróżnić buczyny
Od innych bobrów, gacków, busoli
Ta wiedza, na szczęście mocno nie boli
A dnia czwartego tak się złożyło
Obchodziliśmy niezwykle miło
Święto naszych kochanych bab
Dziewczyny! Żyjcie nam tysiąc sto lat!
Artystycznym uzupełnieniem pobytu w Schodnie były: wieczór z karaoke oraz zajęcia plastyczne, na których wykonywaliśmy zakładki do książek z tradycyjnymi motywami kaszubskimi.
- Szczegóły
- Żurawski Janusz
- Utworzono: 11 marzec 2012
Strona 10 z 14