Warto poznać
„To miała być lampa dla chirurgów”. Popularny gadżet powstał przez przypadek
Małgorzata Gołota
Schneekugel, Snow Globe albo po prostu kula śnieżna. Gadżet, który od przeszło stu lat cieszy się popularnością na całym świecie, powstał przypadkowo w pracowni austriackiego wynalazcy amatora. I to jego potomkowie do dziś uważani są za producentów najsłynniejszych kul.
Początki produkcji kul śnieżnych sięgają XIX wieku - to akurat wiadomo na pewno, bo jeden z pierwszych takich przedmiotów pokazano podczas wystawy światowej w 1889 r. w Paryżu. W środku tej kuli znalazła się zresztą miniatura wieży Eiffla, budowli, która również miała premierę na tej wystawie. Źródła milczą, kto był twórcą zaprezentowanej publicznie kuli w Paryżu. Wiemy natomiast, kto jako pierwszy uzyskał patent na produkcję tego gadżetu i rozsławił go w świecie. Austriak Erwin Perzy I, jak sam twierdził, kulę śnieżną skonstruował przez przypadek.
Mechanik wynalazca
Fabryka i sklep przy Schumanngasse 87, w których rodzina Perzych od lat produkuje i sprzedaje kule śnieżne, z zewnątrz wyglądają zupełnie niepozornie. Ot, jeden z szarych budynków położonych nieco na uboczu austriackiej stolicy. Z centrum Wiednia jedzie się tu niecałe pół godziny. W środku panuje niezwykła, odrobinę niedzisiejsza atmosfera, zwłaszcza jeśli uda nam się tu spotkać obecnego właściciela, Erwina Perzy III, wnuka wspomnianego wynalazcy. Raz zagadnięty chętnie oprowadza klientów nie tylko po sklepie, w którym na półkach stoją setki mniejszych i większych szklanych kul, ale i po mieszczącym się w jego tylnej części małym warsztacie. Ten zaś jest wierną kopią miejsca, w którym Erwin Perzy I stworzył swoją pierwszą śnieżną kulę. Wygląda trochę jak muzeum.
- Szczegóły
- Żurawski Janusz
- Utworzono: 28 grudzień 2017
Czytaj więcej: Historia gadżetu, który powstał przez przypadek
18.09.2017
Historia na ekranie Polski Ludowej stanowi pierwszą próbę całościowego spojrzenia na powojenny film historyczny. Autor książki skupia się przede wszystkim na politycznym kontekście produkcji filmów o przeszłości, a także stara się dokonać analizy formalnej omawianych w publikacji ponad 40 ekranowych wizji dziejów. Poza opisami najsłynniejszych filmów okresu PRL (Krzyżacy, Popioły, Faraon, Pan Wołodyjowski, Potop czy Wierna rzeka) w książce można znaleźć analizy nieco zapomnianych dziś produkcji, takich jak: Młodość Chopina, Podhale w ogniu, Bolesław Śmiały, Kopernik czy Kazimierz Wielki. Piotr Kurpiewski stara się udowodnić, że analizując omawiany gatunek filmowy, w fascynujący sposób można odkryć nie tylko przeszłość, ale równocześnie zgłębić zawiłości minionego systemu politycznego.
Piotr Kurpiewski - wykładowca w Katedrze Wiedzy o filmie i Kulturze Audiowizualnej na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Gdańskiego, a także nauczyciel historii w gdyńskim Gimnazjum nr 11. Zafascynowany twórczością Krzysztofa Kieślowskiego i Wojciecha Smarzowskiego, a także podróżami po świecie, w których towarzyszy mu żona Ula.
Zapraszamy na spotkanie z autorem książki 22 września 2017 r. (piątek), godz. 18.00 w Gdyńskim Centrum Filmowym, Plac Grunwaldzki 2.
- Szczegóły
- Żurawski Janusz
- Utworzono: 18 wrzesień 2017
24.02.2017
Jak nie używać telefonu komórkowego
Łatwo jest ironizować na temat posiadaczy telefonu komórkowego. Trzeba jednak ustalić, do której z wymienionych poniżej pięciu kategorii należą. Pierwsza to ludzie z niezauważalnym czasami upośledzeniem, zmuszeni utrzymywać stały kontakt z lekarzem lub pogotowiem ratunkowym; chwała postępowi technicznemu za oddanie im do dyspozycji tak dobroczynnego aparatu. Druga to ci, którzy ze względu na ważne obowiązki zawodowe muszą stawić się na każde wezwanie (dowódcy straży pożarnej, lekarze rejonowi, specjaliści od przeszczepów oczekujący na świeże zwłoki oraz Bush, bo jeśli jego zabraknie, świat wpadnie w ręce Quayle’a); komórka to dla nich twarda konieczność i żadnej radości im nie sprawia. Kategorię trzecią stanowią cudzołożnicy. Dopiero teraz, po raz pierwszy w dziejach, mają oni możliwość otrzymywania wiadomości od tajnego partnera w taki sposób, że członkowie rodziny, sekretarki i złośliwi koledzy nie są w stanie podsłuchać rozmowy. Wystarczy, żeby numer znali tylko ona i on (albo on i on, ona i ona; innych możliwych kombinacji nie potrafię podać).
- Szczegóły
- Żurawski Janusz
- Utworzono: 26 luty 2017
Czytaj więcej: Umberto Eco: Jak nie używać telefonu komórkowego
25.02.2017
Jakoś tak się przyjęło, że historie o młodzieży LGBT nie mogą się skończyć dobrze. Chciałam, żeby moja książka miała szczęśliwe zakończenie - mówi Natalia Osińska, autorka powieści ''Fanfik''.
Fanfik, czyli co?
- Fanfik to opowiadanie napisane na podstawie jakiegoś istniejącego już tekstu kultury, najczęściej filmu, serialu albo powieści. Z badań wynika, że fanfiki piszą głównie kobiety, często nastolatki. Tworzą alternatywne historie dla swoich ulubionych bohaterów albo idoli.
„Fanfik” to też tytuł pani debiutanckiej powieści. Główna bohaterka, gimnazjalistka, jest niejako gwiazdą internetowych opowiadań. Skąd czerpała pani wiedzę o młodych ludziach piszących fanfiki?
- Z Internetu. Czytałam ich dyskusje i to, o czym piszą. Te fanfiki są pisane przez nastolatki, które na ogół nie mają zbyt dobrego warsztatu literackiego. Podświadomie umieszczają w nich treści, dzięki którym można się wiele dowiedzieć o tym, co je złości albo boli. Na poziomie fabuły na przykład fanfik jest o Justinie Bieberze, a w tle widzę samotność, odrzucenie, kompleksy. Wiele motywów się powtarza i stąd mogę wysnuwać wnioski o pewnych uniwersalnych bolączkach młodego pokolenia.
- Szczegóły
- Żurawski Janusz
- Utworzono: 25 luty 2017
- Szczegóły
- Żurawski Janusz
- Utworzono: 28 grudzień 2016
Strona 4 z 10